lubię wczesną jesień z jej niezdecydowaniem
między jasnym ciepłem południa a mglistym chłodem poranka,
lubię deszcz kasztanów i promienie niskiego słońca,
przygaszone i spokojne,
jeszcze grzyby lubię, i kolory i zapachy.
i na tym moje lubienie jesieni się kończy, wraz z końcem września,
nie lubię zimnych i ciemnych dni,
a na jesień w wersji luksusowej tj. koc+książka+herbata+Trójka
jeszcze nie mogę sobie pozwolić za sprawą, wiadomo, Córci :)
(marzą mi się wieczory jesienno-zimowe, kiedy usiądziemy ramię w ramię,
pod wspólnym kocem, zatopione każda w swojej lekturze :))
póki co zapalamy zapachowe świece a koce przerabiamy na przytulne domki,
próbuję sobie przypomnieć co robiłyśmy rok temu o tej samej porze
i jeśli mnie pamięć nie myli, najchętniej urzędowałyśmy w kuchni, piekąc słodkości
trzeba by wrócić do tej tradycji i wygonić chłód i wilgoć brrrrrrrr........
byle do maja..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz