czwartek, 18 grudnia 2014

jeszcze tylko tydzień...


i będzie nas o:
- trochę ponad kilogram,
- jedną łepetynę,
- cztery łapy,
- dużo sierścio-włosów,
- i jedno małe serduszko
więcej :)

piątek, 5 grudnia 2014

renifer na smyczy ...

listy do Mikołaja napisane?

bo nasz tak!

... materializm w czystej postaci,
niestety, gdybyśmy chcieli zawrzeć w nim głębsze treści
- nocy by nie starczyło na pisanie literek :)
a tak, same konkrety:






















powiem na ucho, że jeden z prezentów, który pojawi się na bank, troszeczkę przypomina
zwierzątko z załączonego obrazka (z dużym przymrużeniem oka - jakby zabrać różki),
jeszcze sobie spokojnie rośnie przy mamusi, a już za trzy tygodnie będzie z nami,
córka niczego nieświadoma, za to myyyyy....

JUŻ SIĘ NIE MOŻEMY DOCZEKAĆ!!!!

ale o tym na razie sza.....

(Max mu będzie na imię :))

piątek, 10 października 2014

wreeeeszcie :)

zaskoczył trybik i już wie o co chodzi :)))
czytać się nauczyła!
składa litery!
wreszcie, w końcu i ostatecznie załapała...
cud po prostu....

bo już zaczynałam rwać włosy z głowy...

czwartek, 25 września 2014

o przytomności umysłu, bo lepiej późno niż wcale

dosć rzadko chwalę Młodą, bo ostatnio bardzo się rozbisurmaniła
i nie mam okazji... ;)
dlatego po zakończonym remoncie u Babci I., w którym troszkę pomagaliśmy,
dałam głośny wyraz swojemu zadowoleniu z jej zachowania
(nieprzeszkadzania powiedzmy),
na co ona:
- a dostanę nagrodę?
- nagrodę?! dostałaś kasę od babci, ode mnie masz pochwałę.
- pochwałę??? wielka mi rzecz! gdzie ja mam tę pochwałę? - 
  bezczelnie pokazuje mi puste rączki - no gdzie? gdzie? w pudełeczku jakimś?
- SŁUCHAM?! - aż się zachłysnęłam, bo już mi podniosła ciśnienie,
- tak! mam! w mózgu! - reflektuje się pukając palcem w skroń

no! to rozumiem!

poniedziałek, 15 września 2014

lista osobista

lekcje zrobione...
... co już samo w sobie może stanowić niezły temat na wpis,
bo pierwszoklasistka pała powalającym wręcz entuzjazmem,
kiedyś pisałam o tym jak je, o tu
to teraz wystarczy tylko zamienić widelec na ołówek i mamy gotowy obrazek :)

dziś nie o tym jednak

zatem lekcje zrobione,
aura nie sprzyja wyjściom,
leżymy sobie i słuchamy muzyki,
a lubimy się tak zasłuchać, oj lubimy, ostatnio tym:

1. Lao Che - Hydropiekłowstąpienie
2. Domowe Melodie - Zbyszek
3. Mika - Grace Kelly
4. Jona Lewie - Stop The Cavalry
5. Belle Sebastian - I Want The World To Stop
6. Bob Saker - How Little We Learn Of Love
7. Karmin - Look At Me Now
8. Kowalski - Marian
9. My Little Pony - Mija zima
10. Turbo - Późno już
11. Marc Almond - The Desperate Hours
12. Koniec Świata - Oranżada
13. Clostekeller - Władza
14. Ania Broda - La la li li

i na koniec taaadaaaam:
15. Rada Puchaczy

miło tak sobie leżeć?
miło

kolejność przypadkowa, wszystkie są najulubieńsze,
i jeszcze duuuużo innych.....

środa, 20 sierpnia 2014

fajnie jest

codzienność z Córką nigdy nie jest zwyczajna,
nie zamieniłabym jej na nic innego;

żadne spokojne popołudnie z książką i kieliszkiem wina,
ani noc przespana w całości w swoim łóżku,
nie dadzą mi tego co daje mi Ona -
mały Kocmołuch - wracający wieczorem z podwórka,
ze stopami jak święta ziemia i łapami tak zimnymi, że ciarki przechodzą,
Mądralińska - ripostująca moje wywody krótkim przeczytałaś to czy sama wymyśliłaś?
czy mała Dziewczynka budząca się w nocy po strrrrasznych opowieściach podwórkowych,
tak koniecznie i natychmiast potrzebująca się przytulić do mamy.

nic nie zastąpi mi wołania pod oknami mamooo/tatoooo rzuć mi kanapkę!!!!
ani podsłuchanych rozmów z koleżeństwem, które naprowadza tabunami do domu,
a my siedząc w kuchni i zapewniając im katering,
chichoczemy z uciechy, tylko tak żeby malolaty nie słyszały.

---------------------------
podczas jednej z zabaw w chowanie i odnajdywanie w domu i na balkonie(!)
petszopków, uslyszelismy razu pewnego kłótnię dziewczyn:
- spadnie! - panikowała Daria
- nie spadnie! naprawdę! nie wchodź na balkon, bo wszystko zobaczysz! - 
broniła wstępu koleżanka
- ale spadnie! pokaż mi! - nie ustępowała, coraz bardziej wkurzona, Córka
(właścicielka zabawek)
- nie możesz zobaczyć, ale nie spadnie, nie wchodź!!
i gdy miałam wrażenie, że zaraz dojdzie do rękoczynów, wtrącił swoje trzy grosze kolega,
który też w zabawie uczestniczył, ale dotąd zachowawczo się nie odzywał
(i lepiej żeby tak zostało):
- to znacy.... jest mała sansa.... ze spadnie.....
a niech to licho, o malo nie spadłam z krzesła, trzeba było słyszeć ten spokój w jego głosie :)
potem, oczywiście, działy się znacznie ciekawsze rzeczy, ale tego już nie sposób
opisać słowami innymi, niż te używane w komiksach z rodzaju
TRRRACH!!!! BAMMM!!! BUMMMM!!!

więc tak,
fajnie jest :)

wtorek, 10 czerwca 2014

czym pachną wspomnienia?...

ostatnio jestem w melancholijnym nastroju i łatwo się rozklejam,
ale żeby nie było, że tylko na smutno, zdarza mi się wzruszyć z radości,
tych najmilszych doznań dostarcza mi Córka;

zajadając się niedawno kanapką z domowym,
własnoręcznie przeze mnie zrobionym (ha! jak to dumnie brzmi), pasztetem,
ku naszej uciesze, poleciała takim rymem:
- pachną mi świętami
  paszteciki mamy...

chlip! chlip!  :)

niedziela, 6 kwietnia 2014

nie mogę sie doczekać...

...ciepła tej wiosny,
znów jeździć na wieś,
chodzić od rana do wieczora boso, w stroju kąpielowym,
pić zimne piwo z kieliszka do szampana,
jeść skrzydełka i bagietki z grilla,
słuchać wesołego pokrzykiwania dzieci, plusku wody w basenie
i brzęczenia pszczół w wiśniach i jabłoniach,
puszczać bańki mydlane i rysować kredą esy-floresy na chodniku,
jeść arbuza nic sobie nie robiąc z soku ściekającego po brodzie,
myć ręce w zimnej wodzie ze studni,
patrzeć ze stoickim spokojem na dziecko brudne od czubka nosa po koniuszki pięt,
spotykać się z sąsiadami przez dziurę w siatce,
siedzieć w zimne wieczory przy kominku,
chłonąć
i smakować
śmiać się
i żyć

-------------
jeszcze o zmaganiach z nauką pisania:
Córcia rozwiązuje (ha! ale zaszalałam ) krzyżówkę,
ma wpisać LABORATORIUM, problem pojawia się przy U,
trzeba sobie przypomnieć jak U wygląda, mruczy więc pod nosem:
- d...u...p...a...
i już jest w domu.

wtorek, 18 lutego 2014

nie ma śmiechu

w wieczór przedwalentynkowy córka doznaje olśnienia:
- ooooo, a ja nie mam nic dla Marcela!
rychło w czas...
ale co tam, kupi się lizaka serduszko i będzie ok,
okazuje się jednak, że serduszko w rozmiarze innym niż XXXL wcale nie tak łatwo jest
u nas znaleźć,
- kupimy zwykłego i też będzie dobrze - śmieje się Mąż,
na co Walentynka reaguje oburzeniem:
- zwykłego? jak to zwykłego? a gdzie tu symbol miłości???
........

ostatecznie lizak w pożądanym kształcie i rozmiarze się znalazł,
córka poszła do szkoły szczęśliwa,
wróciła jeszcze szczęśliwsza z lizakiem od Marcela, tyle że odrobinę większym,
czego ten nie omieszkał jej wypomnieć....

ach, te emocje....

czwartek, 2 stycznia 2014

biedroneczka

w momencie największego wysypu miała,
na samych tylko pleckach, 83 kropki.

ospy nie przechodzilismy do tej pory ani Mąż, ani ja,
czekamy więc,
może być wesoło hihi :)