ostatnio jestem w melancholijnym nastroju i łatwo się rozklejam,
ale żeby nie było, że tylko na smutno, zdarza mi się wzruszyć z radości,
tych najmilszych doznań dostarcza mi Córka;
zajadając się niedawno kanapką z domowym,
własnoręcznie przeze mnie zrobionym (ha! jak to dumnie brzmi), pasztetem,
ku naszej uciesze, poleciała takim rymem:
- pachną mi świętami
paszteciki mamy...
chlip! chlip! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz