piątek, 19 października 2012

już nawet nie wiem jaki nadać temu tytuł ;)

tak mniej więcej wyglądają nasze rozmowy przed wieczorną kąpielą
- no szybko, rozbieraj się już - poganiam jak zawsze
- dobra, już, już, tylko nie patrz na moją pupę!
- dlaczego? stało się coś? - już mi miga czerwona lampka, bo zwykle dostaję ją do wycałowania i wyszczypania, to na pewno jakiegoś siniaka ukrywa
- nie, nie, tyłeczek jak nowy :)))) - i już się chichra
nie wiem do końca o co chodziło, bo po chwili obie wpadamy w głupawkę, wyjąc w kółko dwie linijki piosenki, bo wiecej nie pamiętamy:
- Julijan, Julijan, on twardy jest jak głaz
- jedziemy, Panie, ciut za wolno, trzeba wcisnąć ga-az!!!
tylko nie wiem, czemu Mąż patrzy na nas z taką dziwną miną :)

piątek, 12 października 2012

o mostów niepaleniu i wespół w zespół kochaniu

w życiu Duśki pojawił się nowy chłopak
- powiem ci sekret, zakochałam się w Michale, i Oliwka, i Majka też - napluła mi do ucha scenicznym szeptem, wcześniej przekazała go Babci, a później, również w największej tajemnicy, Tacie.
- a co z Tomkiem? - zaniepokoiłam się trochę, bo zdążyłam go już polubić
- nic
- nie powiedziałaś mu??? żeby mu tylko przykro nie było
- nie, później Michał wybierze, którą z nas kocha iii...
- no dobra, ale Tomek... - ciągnęłam uparcie, czując, że fascynuje mnie ta rozmowa
- ...i, jak mnie nie wybierze, to będę dalej kochać Tomka.

a nie, to luzik :)

środa, 10 października 2012

nauka nie idzie w las?

zdarzył nam się w rodzinie pogrzeb,
żeby Córka miała już jakieś pojęcie o obrzędach, zabralismy ją ze sobą na całą
uroszystosć pogrzebową, bo w końcu duża jest.
to było w piątek,

w niedzielny poranek, gdy ja próbuję jeszcze trochę pospać,
a Mała łazi mi po glowie - Mąż w pokoju obok lata po kanałach,
w pewnym momencie dobiega nas z tv fragment mszy,
- słyszysz, msza jest? ty mi tu nie czortuj, tylko leć sie modlić - mówię do Małej
- a kto umarł? - pyta Ona.

poniedziałek, 8 października 2012

zi-hi-mno mi

lubię wczesną jesień z jej niezdecydowaniem
między jasnym ciepłem południa a mglistym chłodem poranka,
lubię deszcz kasztanów i promienie niskiego słońca,
przygaszone i spokojne,
jeszcze grzyby lubię, i kolory i zapachy.

i na tym moje lubienie jesieni się kończy, wraz z końcem września,
nie lubię zimnych i ciemnych dni,
a na jesień w wersji luksusowej tj. koc+książka+herbata+Trójka
jeszcze nie mogę sobie pozwolić za sprawą, wiadomo, Córci :)
(marzą mi się wieczory jesienno-zimowe, kiedy usiądziemy ramię w ramię,
pod wspólnym kocem, zatopione każda w swojej lekturze :))

póki co zapalamy zapachowe świece a koce przerabiamy na przytulne domki,
próbuję sobie przypomnieć co robiłyśmy rok temu o tej samej porze
i jeśli mnie pamięć nie myli, najchętniej urzędowałyśmy w kuchni, piekąc słodkości
trzeba by wrócić do tej tradycji i wygonić chłód i wilgoć brrrrrrrr........

byle do maja..